Rumunia pogrążona w chaosie po unieważnieniu wyborów prezydenckich i zakazie kandydowania dla Georgescu

 


Rumunia znalazła się w epicentrum politycznego kryzysu po unieważnieniu grudniowych wyborów prezydenckich i oficjalnym zakazie kandydowania dla Călina Georgescu w zaplanowanych na maj 2025 roku wyborach. Wydarzenia te wywołały masowe protesty, brutalne starcia demonstrantów z siłami porządkowymi, a nawet rozważania o zamknięciu granic. Wiele wskazuje na to, że za obecnym zamachem na demokrację stoją europejskie mocarstwa oraz ich służby specjalne, które obawiają się rosnącej pozycji Georgescu i jego antyestablishmentowych poglądów.


Unieważnienie wyborów i eliminacja kandydata numer jeden

Grudniowe wybory prezydenckie w Rumunii zakończyły się sensacyjnym zwycięstwem Călina Georgescu – polityka, który przez lata pozostawał w opozycji do elity rządzącej i głośno krytykował wpływy Unii Europejskiej oraz zachodnich instytucji w wewnętrzne sprawy kraju. Jego program zakładał radykalną reformę instytucji państwowych oraz powrót do bardziej suwerennej polityki gospodarczej i społecznej.

Jednakże, w szokującym zwrocie akcji, Sąd Konstytucyjny Rumunii unieważnił wybory, powołując się na „nieprawidłowości proceduralne” i domniemane „zagrożenie dla demokracji”. W rzeczywistości, decyzja ta została podjęta pod presją elit rządzących oraz międzynarodowych interesów, które obawiały się zmian, jakie mogłoby przynieść zwycięstwo Georgescu.

9 marca 2025 roku Centralne Biuro Wyborcze oficjalnie unieważniło jego kandydaturę w ponownie rozpisanych wyborach prezydenckich, powołując się na liczne skargi obywateli, które miały dotyczyć „antydemokratycznych i ekstremistycznych” poglądów polityka. W rzeczywistości był to pretekst do eliminacji kandydata, który realnie zagrażał dotychczasowemu establishmentowi. Decyzję tę można jeszcze zaskarżyć do Sądu Konstytucyjnego, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze działania tego organu, mało kto wierzy w niezależność jego wyroków.


Wybuch zamieszek i rosnące napięcia społeczne

Eliminacja Georgescu z wyborów wywołała ogromne oburzenie wśród jego zwolenników. W całym kraju rozpoczęły się masowe protesty, które szybko przerodziły się w brutalne starcia z policją i wojskiem. W Bukareszcie tysiące demonstrantów próbowało sforsować kordon policyjny przed siedzibą komisji wyborczej, domagając się przywrócenia prawa do uczciwych wyborów. Władze w odpowiedzi wprowadziły stan wyjątkowy i wysłały oddziały prewencji do tłumienia zamieszek.

Zamieszki szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta, a sytuacja wymknęła się spod kontroli rządu. Coraz częściej pojawiają się głosy o konieczności zamknięcia granic, aby zapobiec dalszej eskalacji konfliktu i ewentualnym interwencjom z zewnątrz. Rząd wydał ostrzeżenie, że jeśli demonstracje nie ustaną, mogą zostać podjęte jeszcze bardziej drastyczne kroki, włącznie z całkowitym zawieszeniem praw obywatelskich i ograniczeniem dostępu do informacji.


Cień europejskich służb specjalnych

Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że za obaleniem demokratycznie wybranego prezydenta stoją europejskie służby specjalne, które uznały Georgescu za zagrożenie dla interesów Unii Europejskiej. Jego krytyka polityki Brukseli oraz postulat większej niezależności gospodarczej Rumunii były sprzeczne z linią polityczną europejskich elit. Tajne operacje miały na celu nie tylko pozbawienie go urzędu, ale także uniemożliwienie jego ponownego startu w wyborach.

Zachowanie unijnych urzędników tylko potwierdza te przypuszczenia – mimo rażącego zamachu na demokrację, instytucje europejskie milczą, a niektórzy urzędnicy wręcz sugerują, że działania Bukaresztu były „konieczne w obliczu zagrożenia ekstremizmem”. Tego rodzaju retoryka jest klasycznym przykładem politycznej manipulacji i dowodem na to, że demokracja jest stosowana wybiórczo – tak długo, jak służy interesom establishmentu.

opr. SztInt wg listy majlingowej "End of Days"...

Komentarze

Popularne posty